Demon Zwodziciel Descartesa zawita 31 sierpnia, o godzinie 12 do wrocławskich TAJNYCH KOMPLETÓW!
Wieść, mimo tajności, roznosi się szybko. Wtajemniczeni już wiedzą, niewtajemniczeni dowiadują się, że dowiedziemy pewności naszego Ja zwalczając tym samym moc zwodzenia Zwodziciela!
Cicho sza...
Plakat tez był tajny:
strona Tajnych Kompletów:
http://tajnekomplety.osdw.pl/
fb Tajnych Kompletów:
https://www.facebook.com/pages/Tajne-Komplety-Ksi%C4%99garnia-partnerska-Dolno%C5%9Bl%C4%85skiej-Szko%C5%82y-Wy%C5%BCszej/117374114989420?fref=ts
link do wydarzenia:
https://www.facebook.com/events/1481459975442294/
piątek, 29 sierpnia 2014
wtorek, 26 sierpnia 2014
Alfa i bet? A gdzie litera 'a'?
Tym razem popis dała Austria, kolejna obok Francji państwowa dziewczyna. Austria obdarowała nas Erwinem Wagenhoferem, który z kolei dał nam film pt. "Alfabet".
Mała igraszka z tytułem, gdzie odnaleźliśmy alfę, ale już nie betę miała zwrócić uwagę na takie samo wymazywanie naszego wrodzonego geniuszu przez zależną - od standardów i schematyzmów - edukację.
Pierwsze zdanie filmu powała i podnieść się już po nim nie można: " 98% dzieci po urodzeniu jest geniuszem, po ukończeniu szkoły już tylko 2% z nich".
Ale zawsze można liczyć na kontrabandę, ona nigdy nie zawodzi, to Sir Ken Robinson, Gerald Huther, Arno Stern, robiący rewolucję na swoim poletku, w swoim ogródku, po cichutku, pomalutku...
My zaś krzyczymy 'tak' dla:
siły wyobraźni,
mocy indywidualizmu,
anarchii myślenia!
I wyobrażamy sobie soczyste, jędrne, piękne kwiaty z różowymi płatkami i seledynowymi liśćmi, które wyrastają w Dolinie Śmierci, gdzie nic już rosnąć nie potrafi.
Mała igraszka z tytułem, gdzie odnaleźliśmy alfę, ale już nie betę miała zwrócić uwagę na takie samo wymazywanie naszego wrodzonego geniuszu przez zależną - od standardów i schematyzmów - edukację.
Pierwsze zdanie filmu powała i podnieść się już po nim nie można: " 98% dzieci po urodzeniu jest geniuszem, po ukończeniu szkoły już tylko 2% z nich".
Ale zawsze można liczyć na kontrabandę, ona nigdy nie zawodzi, to Sir Ken Robinson, Gerald Huther, Arno Stern, robiący rewolucję na swoim poletku, w swoim ogródku, po cichutku, pomalutku...
My zaś krzyczymy 'tak' dla:
siły wyobraźni,
mocy indywidualizmu,
anarchii myślenia!
I wyobrażamy sobie soczyste, jędrne, piękne kwiaty z różowymi płatkami i seledynowymi liśćmi, które wyrastają w Dolinie Śmierci, gdzie nic już rosnąć nie potrafi.
środa, 20 sierpnia 2014
Gaston Bachelard, ojciec założyciel myślenia obrazami
Pora udzielić odpowiedzi na nie dające nam spokoju, tlące się i kołatające nieustannie w naszej głowie, jako już tyle razy wspomniane, a jeszcze nigdy nie wytłumaczone, pytanie o myślenie obrazem.
Tym sposobem wprowadzamy na salony nikogo innego, jak samego Gastona Bachelarda. Filozofa z krwi i kości, rodem z końcówki XIX i początku XX wiecznej Francji, mającego i rozum, i serce, długą białą brodę i wieczny głód ontologiczny.
W przepastnym dziele naszego filozofa, z jednej strony pisanego z pozycji naukowej, z drugiej poetyckiej, tu i ówdzie, z zaskoczenia, ale i z wyczekiwania, pojawia się piękny termin 'obraz'. I jest on negowany, źle nazywany, eliminowany, i jest wychwalany, i ubóstwiany. Obraz ten nosi wiele przydomków: przeszkoda epistemologiczna, zator na drodze do pojęcia naukowego, element natury, materia, archetyp, słowo, metafora, poezja. Raz łączy się z percepcją i pamięcią, innym razem przekracza faktyczność. Dzieje się i przetwarza przez wiele cogito, to śniące, to myślące, to marzące. Nie za wiele ma wspólnego z wizualizacją, już trochę więcej cech wspólnych odnajdzie z dźwiękiem. Jego echa pobrzmiewają.
Czym jest więc ten obraz? Obraz to matryca, zakorzeniona w podmiocie, potrzebująca materii jednego z czterech elementów natury i mocy wyobraźni twórczej, by zaistnieć, by obdarzyć nas bytem słowa. Obraz to prawdziwy dawca bytu.
Powtórzmy za Bachelardem, głośno i wyraźnie, chórem, z rezonansem, by zabrzmiało:
" By jeść pić i czytać, trzeba najpierw porządnego pragnienia. Dlatego codziennie rano, przed piętrzącymi się na stole książkami, wznoszę do boga lektury modlitwę żarłocznego czytelnika: Głodu naszego powszedniego daj nam dzisiaj...".
zdjęcie ze strony: www.gastonbachelard.org
Tym sposobem wprowadzamy na salony nikogo innego, jak samego Gastona Bachelarda. Filozofa z krwi i kości, rodem z końcówki XIX i początku XX wiecznej Francji, mającego i rozum, i serce, długą białą brodę i wieczny głód ontologiczny.
W przepastnym dziele naszego filozofa, z jednej strony pisanego z pozycji naukowej, z drugiej poetyckiej, tu i ówdzie, z zaskoczenia, ale i z wyczekiwania, pojawia się piękny termin 'obraz'. I jest on negowany, źle nazywany, eliminowany, i jest wychwalany, i ubóstwiany. Obraz ten nosi wiele przydomków: przeszkoda epistemologiczna, zator na drodze do pojęcia naukowego, element natury, materia, archetyp, słowo, metafora, poezja. Raz łączy się z percepcją i pamięcią, innym razem przekracza faktyczność. Dzieje się i przetwarza przez wiele cogito, to śniące, to myślące, to marzące. Nie za wiele ma wspólnego z wizualizacją, już trochę więcej cech wspólnych odnajdzie z dźwiękiem. Jego echa pobrzmiewają.
Czym jest więc ten obraz? Obraz to matryca, zakorzeniona w podmiocie, potrzebująca materii jednego z czterech elementów natury i mocy wyobraźni twórczej, by zaistnieć, by obdarzyć nas bytem słowa. Obraz to prawdziwy dawca bytu.
Powtórzmy za Bachelardem, głośno i wyraźnie, chórem, z rezonansem, by zabrzmiało:
" By jeść pić i czytać, trzeba najpierw porządnego pragnienia. Dlatego codziennie rano, przed piętrzącymi się na stole książkami, wznoszę do boga lektury modlitwę żarłocznego czytelnika: Głodu naszego powszedniego daj nam dzisiaj...".
zdjęcie ze strony: www.gastonbachelard.org
poniedziałek, 18 sierpnia 2014
Sen o motylu, czyli o tym, jak dzieci robią filozofię!
I udało się pofilozofować, poobrazować! W feministycznym gronie, nie za wielkim, ale za to jakim!
Nasze zdziwienie, a może potwierdzenie przypuszczenia: mali ludzie robią filozofię sami! Ot tak, bez wysiłku, naturalnie, prosto z serca geniuszu!
Tematem był Sen o motylu Zhuangzi, a zatem, namyślałyśmy się, czy to ja śnię motyla, czy motyl śni mnie? Wymyślałyśmy więc dowody na nasze nieśnienie tu i teraz. Pytania za to były o sen i jawę, tego, kto śni sen, lunatyków, somnabulików, sny zwierząt i o to, co może być śnione, a czego w rzeczywistości nie ma.
A oto, mała dokumentacja warsztatu, w zdjęciach i obrazach:
- Jakie mamy dowody na to, że w tej chwili nie śpimy?
- Jesteśmy świadome.
- Czujemy, słyszymy, widzimy.
- Hmmm, jesteśmy tu.
- Opowiedz mi swój sen? Co może pojawić się we śnie, a nie ma tego w rzeczywistości?
- ... Wszystko!
- Czym jest sen?
- Rzeczywistością nierzeczywistości!
- Kto śni sen? Ile jest podmiotów?
- Karolinek jest wiele.
- Ja świadome i Ja nieświadome!
- To jak nazywają się te wyśnione zwierzęta?
- Ściętybaran!
- Myszodziub!
- Dinotęcz!
Nasze zdziwienie, a może potwierdzenie przypuszczenia: mali ludzie robią filozofię sami! Ot tak, bez wysiłku, naturalnie, prosto z serca geniuszu!
Tematem był Sen o motylu Zhuangzi, a zatem, namyślałyśmy się, czy to ja śnię motyla, czy motyl śni mnie? Wymyślałyśmy więc dowody na nasze nieśnienie tu i teraz. Pytania za to były o sen i jawę, tego, kto śni sen, lunatyków, somnabulików, sny zwierząt i o to, co może być śnione, a czego w rzeczywistości nie ma.
A oto, mała dokumentacja warsztatu, w zdjęciach i obrazach:
- Jakie mamy dowody na to, że w tej chwili nie śpimy?
- Jesteśmy świadome.
- Czujemy, słyszymy, widzimy.
- Hmmm, jesteśmy tu.
- Opowiedz mi swój sen? Co może pojawić się we śnie, a nie ma tego w rzeczywistości?
- ... Wszystko!
- Czym jest sen?
- Rzeczywistością nierzeczywistości!
- Kto śni sen? Ile jest podmiotów?
- Karolinek jest wiele.
- Ja świadome i Ja nieświadome!
- A zwierzęta, one też mają sny?
- Tak, na przykład mój chomik śni wielkie jabłko, które by mógł zjeść, bo on najbardziej lubi jabłka.
- Co robią lunatycy? A kto to?
- Koń-lunatyk!
- Chciałabym być lunatyczką!
- Ściętybaran!
- Myszodziub!
- Dinotęcz!
środa, 13 sierpnia 2014
Osoby nie będące ludźmi
Wypada się chyba człowiekowi ukłonić, bądź choćby skinąć przyjaźnie głową przed delfinem.
A to piękna istota jest, zanurzona w wielkim błękicie. Lecz piękno samo ustępuje tu miejsca inteligencji.
Wyposażone w zdolność myślenia logicznego wytworzyły język pełen abstrakcyjnych pojęć i zasad gramatyki. Ultradźwiękami nadają sobie imiona dziedziczone po kobietach tego gatunku. Gadają ze sobą godzinami, bo mają bogate życie wewnętrzne. Przechodzą test lustra nie pragnąc pozbyć się swojego Ego. Używają narzędzi. Przekazują sobie zdobytą wiedzę. Są empatyczne. Umierają z tęsknoty... Więcej?
Pojawiły się na Ziemi 30 milionów lat temu z korą mózgową bardziej pofałdowaną/zagmatwaną, niż człowiecza, z 7 zmysłami obdarowującymi je pełniejszym/bogatszym od naszego obrazem świata i gwarantującym doznania nigdy ludziom nie dane.
Gdyby nie ta woda, gdyby nie ten brak kończyn, świat wyglądałby inaczej!
I mamy lekkie zachwianie rzeczywistości...
Do przeczytania:
http://www.newsweek.pl/delfinow-jezyk-wlasny,107132,1,1.html
Do posłuchania:
A to piękna istota jest, zanurzona w wielkim błękicie. Lecz piękno samo ustępuje tu miejsca inteligencji.
Wyposażone w zdolność myślenia logicznego wytworzyły język pełen abstrakcyjnych pojęć i zasad gramatyki. Ultradźwiękami nadają sobie imiona dziedziczone po kobietach tego gatunku. Gadają ze sobą godzinami, bo mają bogate życie wewnętrzne. Przechodzą test lustra nie pragnąc pozbyć się swojego Ego. Używają narzędzi. Przekazują sobie zdobytą wiedzę. Są empatyczne. Umierają z tęsknoty... Więcej?
Pojawiły się na Ziemi 30 milionów lat temu z korą mózgową bardziej pofałdowaną/zagmatwaną, niż człowiecza, z 7 zmysłami obdarowującymi je pełniejszym/bogatszym od naszego obrazem świata i gwarantującym doznania nigdy ludziom nie dane.
Gdyby nie ta woda, gdyby nie ten brak kończyn, świat wyglądałby inaczej!
I mamy lekkie zachwianie rzeczywistości...
Do przeczytania:
http://www.newsweek.pl/delfinow-jezyk-wlasny,107132,1,1.html
Do posłuchania:
poniedziałek, 11 sierpnia 2014
Były sobie istoty lasu
Po raz kolejny państwo francuskie oferuje nam rzecz niezwykłą. Tym razem jest to dokument Luca Jacqueta pt. Il etait une foret (Był sobie las).
Botanik i ekolog Francis Halle zaprasza nas - śmiesznie małych - do wielkiego lasu tropikalnego. Uczy o leśnych istotach - drzewach - jedynych bytach Ziemi nieustannie zmierzających do nieba. Te "kapryśne i kreatywne stworzenia" komunikują się ze sobą i ze światem zapachem. Przemierzają oceany i wywołują deszcz. Wykorzystują zwierzęta, pozbywają się wrogów. Czują. Działają. Są.
Czym jest człowiek, jeśli tym wszystkim jest drzewo?
I jak wiele innych istot jest jeszcze wśród nas?
Od siebie dodać możemy 2 dowody na związki/interakcje ludzi i drzew:
Botanik i ekolog Francis Halle zaprasza nas - śmiesznie małych - do wielkiego lasu tropikalnego. Uczy o leśnych istotach - drzewach - jedynych bytach Ziemi nieustannie zmierzających do nieba. Te "kapryśne i kreatywne stworzenia" komunikują się ze sobą i ze światem zapachem. Przemierzają oceany i wywołują deszcz. Wykorzystują zwierzęta, pozbywają się wrogów. Czują. Działają. Są.
Czym jest człowiek, jeśli tym wszystkim jest drzewo?
I jak wiele innych istot jest jeszcze wśród nas?
Od siebie dodać możemy 2 dowody na związki/interakcje ludzi i drzew:
środa, 6 sierpnia 2014
Francja filozofią stoi!
Nie gdzie indziej, jak tylko we francuskim Paryżu, filozofię uprawia się od przedszkola!
Film pt. Ce n'est qu'un debut (To nic innego, jak tylko początek) autorstwa Jean-Pierre Pozzi i Pierre Barougier obrazuje ten wspaniały koncept. To zapis 2 lat rozmów przy świecy nauczycielki z przedszkolakami. Rozmów na temat miłości, przyjaźni, różnicy, śmierci, strachu, inteligencji, wolności... Słuchając się wzajemnie mali ludzie konstruują własny dyskurs. "Słowa dzieci" pojawiają się we " wspólnocie poszukiwań".
Piękne to i dobre!
Film pt. Ce n'est qu'un debut (To nic innego, jak tylko początek) autorstwa Jean-Pierre Pozzi i Pierre Barougier obrazuje ten wspaniały koncept. To zapis 2 lat rozmów przy świecy nauczycielki z przedszkolakami. Rozmów na temat miłości, przyjaźni, różnicy, śmierci, strachu, inteligencji, wolności... Słuchając się wzajemnie mali ludzie konstruują własny dyskurs. "Słowa dzieci" pojawiają się we " wspólnocie poszukiwań".
Piękne to i dobre!
OBRAZY FILOZOFII jako mnożenie bytów ponad konieczność?
Stanisław Drożdż, fragmenty instalacji "Alea iacta est", fot. M. Zadrożna
Po co tworzyć taki byt, jak ATELIER FILOZOFII DLA DZIECI?
Ano po to, by wreszcie filozofii została przydana ranga na jaką ona zasługuje. Jak i po to, by dzieci miały swój wkład w owej rangi nadawaniu.
W wielości propozycji zajęć dla najmłodszych przeważają te czerpiące z ich kreatywności. Dostrzega się ich wrodzony geniusz, lecz pozostaje się na płaszczyznach operacji plastycznych, muzycznych, aktorskich.
OBRAZY FILOZOFII lansują myśl, że filozofia jest poznaniem rzeczy poprzez rozum, ale przede wszystkim to nauka myślenia samodzielnego. By autonomia myślenia się dokonała, potrzeba być samym sobą, jak i potrzeba być w grupie. To czerpanie z przepastnego zbioru kompetencji własnych, z odczuwania, wyobrażania sobie i myślenia. To uświadomienie sobie, że inni nie myślą tak jak ja.
Cel, jakim jest strukturyzowanie poprzez myślenie rodzi kolektywną myśl. Młodsza istota opracowuje własną myśl poprzez słuchanie innych, uczy się myślenia dzięki dyskusji, a wyraża siebie w argumentacji.
ORALNOŚĆ ta związana jest z OBRAZEM. MYŚLENIE OBRAZEM staje się narzędziem dla dzieci niezwykle poręcznym. W plastycznym wymiarze z łatwością konceptualizują oni myśli. Stanowi to jednak wstęp do słowa. Bowiem OBRAZ mieści w sobie wszystko. To abstrakt, koncept, emocja, sentyment, pamięć, wspomnienie, wyobrażenie, słowo...
A zatem jeszcze raz, po co tworzyć ATELIER FILOZOFII DLA DZIECI?
Aby zaoferować małym ludziom miejsce:
gdzie ich konstrukcja czerpie w pełni z im danego geniuszu,
gdzie myślenie łączy się bez reszty z działaniem,
gdzie idea ma wpływ na egzystencję!
I by pośmiać się troszeczkę z Ockhama.
Po co tworzyć taki byt, jak ATELIER FILOZOFII DLA DZIECI?
Ano po to, by wreszcie filozofii została przydana ranga na jaką ona zasługuje. Jak i po to, by dzieci miały swój wkład w owej rangi nadawaniu.
W wielości propozycji zajęć dla najmłodszych przeważają te czerpiące z ich kreatywności. Dostrzega się ich wrodzony geniusz, lecz pozostaje się na płaszczyznach operacji plastycznych, muzycznych, aktorskich.
OBRAZY FILOZOFII lansują myśl, że filozofia jest poznaniem rzeczy poprzez rozum, ale przede wszystkim to nauka myślenia samodzielnego. By autonomia myślenia się dokonała, potrzeba być samym sobą, jak i potrzeba być w grupie. To czerpanie z przepastnego zbioru kompetencji własnych, z odczuwania, wyobrażania sobie i myślenia. To uświadomienie sobie, że inni nie myślą tak jak ja.
Cel, jakim jest strukturyzowanie poprzez myślenie rodzi kolektywną myśl. Młodsza istota opracowuje własną myśl poprzez słuchanie innych, uczy się myślenia dzięki dyskusji, a wyraża siebie w argumentacji.
ORALNOŚĆ ta związana jest z OBRAZEM. MYŚLENIE OBRAZEM staje się narzędziem dla dzieci niezwykle poręcznym. W plastycznym wymiarze z łatwością konceptualizują oni myśli. Stanowi to jednak wstęp do słowa. Bowiem OBRAZ mieści w sobie wszystko. To abstrakt, koncept, emocja, sentyment, pamięć, wspomnienie, wyobrażenie, słowo...
A zatem jeszcze raz, po co tworzyć ATELIER FILOZOFII DLA DZIECI?
Aby zaoferować małym ludziom miejsce:
gdzie ich konstrukcja czerpie w pełni z im danego geniuszu,
gdzie myślenie łączy się bez reszty z działaniem,
gdzie idea ma wpływ na egzystencję!
I by pośmiać się troszeczkę z Ockhama.
Subskrybuj:
Posty (Atom)